Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tak wyglądał Zwierzyniec na starych zdjęciach: ze zbiorów zamojskiego Muzeum Fotografii

Bogdan Nowak
Bogdan Nowak
ze zbiorów Adama Gąsiaowskiego
W zbiorach zamojskiego Muzeum Fotografii znajduje się kilkadziesiąt zdjęć, które zostały wykonane w Zwierzyńcu na przestrzeni pierwszych trzech dziesięcioleci XX w. Są piękne. Wyczuwa się w nich ledwo uchwytny – trochę sielski i błogi – klimat urzędniczej osady sprzed wieku.

Na jednej ze starych fotografii widać kobietę o rozmarzonych oczach i regularnych rysach oraz czterech mężczyzn o pokaźnych wąsach. Grają w karty. Trzymają je w dłoniach, w taki sposób, iż przypominają one niewielkie wachlarzyki. Sfotografowani ludzie siedzą przy stole. Jednak jeden z panów stoi obok. W ręku trzyma kartę, którą nam demonstruje.

Nie zobaczymy jej dokładnie. Na pewno jest to jednak as i prawdopodobnie – trefl. Co ma oznaczać ta sytuacja? Czy jest to jakaś metafora sprzed wieku, którą powinniśmy zrozumieć?

Tajemnica asa trefl

Kiedyś moja babcia uczyła mnie karcianych wróżb (sama umiejętność „stawiania ludziom kart” nabyła jeszcze przed II wojną światową). Według niej odwrócony as kier był wyjątkowo złowrogą kartą. Mógł oznaczać fatalne zrządzenie losu, łzy, chorobę, a nawet śmierć (ale tylko wtedy, gdy we wróżbie as trefl znalazł się w feralnej pozycji: nad kartą oznaczającą konkretną osobę).

Gdy tę kartę we wróżbie widzimy w położeniu „normalnym” (czyli przedstawionym na rysunku ogonkiem w dół) – może oznaczać chorobę, ale także np. niespodziankę. Czy coś takiego wydarzyło się w życiu tych ludzi? Taka interpretacja nie miałaby może sensu, ale mężczyzna trzymający na fotografii wybraną kartę z wielką powagą patrzy w obiektyw aparatu. Inni uczestnicy gry także mają podejrzane, marsowe miny...

– Na pewno ten kadr został starannie zaplanowany, wręcz wyreżyserowany. Czy w tej fotografii jest tajemnica, drugie dno, nawiązanie do jakiegoś literackiego utworu, czy karcianej wróżby? Nie wiem, ale można się czegoś takiego spodziewać... Bo zdjęcia wykonywano na początku XX w. bardzo rzadko. To było ważne wydarzenie. Dobrze się zatem do takich fotografii przygotowywano. Najpewniej sytuacja pokazana na zdjęciu to jednak tylko zabawa, próba odnalezienia zgrabnej kompozycji – zastanawia się Adam Gąsianowski, właściciel zamojskiego Muzeum Fotografii. I dodaje: – To niezwykłe zdjęcie wykonał Sylwin Tokarzewski (żył w latach 1876-1933), urzędnik w dziale leśnym Ordynacji Zamojskiej. Zapewne uwiecznił na niej swoich znajomych.

Pan Adam bardzo lubi to zdjęcie. Jego uwagę zwracają dobrze skrojone męskie ubrania, sztywne kołnierzyki i porządne buty sfotografowanych ludzi. Bez wątpienia ich właściciele nie mogli być np. włościanami. Urodziwa towarzyska męskich graczy, która ma upięte włosy, bielutką bluzkę (a na niej drobne korale) oraz długą, elegancką spódnicę – także wygląda na przedstawicielkę rodziny ziemiańskiej lub inteligenckiej.

– Zapewne mężczyźni są ordynackimi urzędnikami, a kobieta żoną lub np. siostrą jednego z nich – mówi Adam Gąsianowski. – Na tym zdjęciu ciekawe są także drewniane podesty po których kiedyś wędrowano na podwórku znajdującym się przed sfotografowanym domem. Ciekawa jest też ściana boru sosnowego, który widać w tle. Las nadaje głębi całej kompozycji.

Pan Sylwin

Adam Gąsianowski jest właścicielem kilkunastu zdjęć wykonanych przez Sylwina Tokarzewskiego. Zostały one znalezione dziesięć lat temu na strychu jednego ze zwierzynieckich domów. Były to szklane negatywy o wielkości 10 na 13 cm. Fotografię są dobrej jakości i mają dużą wartość artystyczną. Na jednej z nich widać Helenę Tokarzewską, żonę Sylwina, w otoczeniu gromadki dzieci. Wszyscy siedzą na schodach zwierzynieckiego domu. Jeden z chłopców trzyma w ręku jabłko, drugi ma na kolanach czapkę z daszkiem.

Przed schodami widać także duży, drewniany wózek na drewnianych kołach, a w tle kilka płotów, drewniane budynki oraz sosnowy bór. Miejscowy las jest także ważnym elementem jeszcze jednego, wyjątkowo pięknego zdjęcia. Widać tam kobiety ubrane w eleganckie suknie. Obok siedzi jakby trochę onieśmielony mężczyzna.

– To zdjęcie było opisane jako majówka. Jednak nie zostało wykonane na ukwieconej łące, ale na leśnym stoku – mówi Adam Gąsianowski. – Domyślam się, że ci ludzie nie tylko praktycznie mieszkali w lesie (taki charakter miał ówczesny Zwierzyniec), ale także go kochali. Żyli w ciekawych czasach, w fascynującym, magicznym miejscu. To jakoś z fotografii emanuje.

Sylwin Tokarzewski wykonał również fotograficzny autoportret, który także trafił do Adama Gąsianowskiego. Widać na nim eleganckiego, młodego jeszcze mężczyznę o wysokim czole i trochę odstających uszach. Nosił on binokle (znano je także jako cwikiery, szczypinosy lub z francuska: „pince-nez”). Była to odmiana męskich okularów (uważano, że kobiecie „nie dodają one urody), które trzymały się na nosach właścicieli, dzięki specjalnemu, sprężynującemu elementowi, który łączył oba szkła. Przez te staromodne binokle pan Sylwin obserwował miasteczko, które udało mu się uwiecznić na zdjęciach.

Kraina żywopłotów i dzikiego wina

Zwierzyniec sprzed stu lat był magiczny. Osada liczyła wówczas ponad 8,6 tys. mieszkańców (wśród nich byli obywatele pochodzenia żydowskiego, którzy żyli głównie w zwierzynieckiej Rudce). Wśród nich było wielu urzędników Zarządu Dóbr Ordynacji Zamojskiej, nauczycieli, leśników. Miasto dzięki nim zyskało niezwykły, inteligencki klimat. Zwierzyniec wyróżniał się także pod innym względem. Ordynacja Zamojska dbała np. o miejscowe drogi, chodniki (często były to drewniane kładki: zapewne szersze niż te uwiecznione na zdjęciach Sylwina Tokarzewskiego) i mosty.

Dostrzegali to nawet znamienici przybysze. „Lasy zwierzynieckie i wielki staw z kościółkiem na wyspie, park, resursa, schludne, często wytworne dworki urzędników ordynackich nie nastręczały okazji do poufalenia się z folklorem, egzotyką czy brudem” – czytamy we wspomnieniach Marii Kuncewiczowej, zamieszczonych w książce pt. Fantomy. „Osada polska, gdzie po ulewie nie zaznało się błota, bo po obu stronach szosy biegły drewniane chodniki, a ścieżki w ogrodach były grubo żwirowane”.

W całym Zwierzyńcu można było także zobaczyć – tuż przed ścianą pięknego lasu, który otaczał miasto – wiele pięknych ogrodów, aleje dostojnych drzew oraz szpalery żywopłotów.

„Wiodły (one) ku określonym celom, obejmowały w całości różne wiążące się elementy zabudowy. Wszystko sprawiało wrażenie, że drzewa z lasu wkroczyły niejako do tej zielonej osady” – pisała Halina Matławska w swojej monografii Zwierzyńca. A w innym miejscu czytamy: „Zabudowa (...) była bardzo zróżnicowana. Osady wieśniacze w Rudce stanowiły najczęściej chałupy kryte słomę, domy urzędnicze, piękne i dostatnie zapewniały ordynackim oficjalistom obszerne, wielopokojowe mieszkania (4-8 pokoi), służba folwarczna, robotnicy gnieździli się w długich, murowanych bądź drewnianych domach nazywanych czworakami, sześciorakami lub ośmiorakami, w których proletariackie rodziny otrzymywały po jednej izbie”

Efekty pirotechniczne

Miasto się rozwijało. W 1902 r. w nowym budynku przy trakcie szczebrzeskim w Zwierzyńcu założono pocztę i telegraf, w 1904 r. rozpoczęto budowę gmachu urzędu gminy (potem przeniesiono go do domu kupionego od Józefa Stelmaszuka), w 1907 r. – ruszyła prywatna, ordynacka szkoła początkowa (wykładano tam w polskim języku), a dwa lata później założono szpital (zajął budynek po urzędzie gminy). Działała w nim m.in. sala operacyjna oraz laboratorium. W Zwierzyńcu założono też aptekę. Jej właścicielem był Kazimierz Chlebowski, a potem Janina i Marian Gulińscy. W miasteczku funkcjonowała m.in. łaźnia, tartak, cegielnia, browar i młyn.

Kłopotem były jednak liczne pożary, które wybuchały w Zwierzyńcu co jakiś czas. Dlatego założono tam straż ogniową. Jej członkowie byli wyjątkowo dziarscy. Ćwiczenia dawnych, zwierzynieckich strażaków także możemy oglądać na zdjęciach znajdujących się w zbiorach Adama Gąsianowskiego.

– Te ćwiczenia odbywają się przy garażach Zarządu Dóbr Ordynacji Zamojskiej. Na jednym ze zdjęć widać drużynę kobiecą. Była taka przed wojną w Zwierzyńcu! Na jednej z fotografii możemy obserwować strażaków już podczas ćwiczeń. Rozwijają węże, skaczą przez przeszkody, leją strumieniami wody we wskazane przez dowódców miejsca – wylicza Adam Gąsianowski. – Co ciekawe podczas tych ćwiczeń nie rozpalano ognia (przy lesie byłoby to niebezpieczne). Strażacy mieli jednak specjalne dymiarki. Służyły one do czegoś, co dzisiaj nazwalibyśmy... efektem specjalnym. Były to potężne, przypominające armaty rury na kółkach, które robiły mnóstwo dymu.

24 kwietnia 1919 r. biskup lubelski Marian Fulman erygował w Zwierzyńcu parafię rzymskokatolicką (na pierwszego proboszcza powołano ks. Antoniego Kotyłło). Rolę kościoła parafialnego pełnił wówczas niewielki, ale bardzo piękny i stary kościółek na wodzie. Jedną z uroczystości religijnych, która odbywała się w sąsiedztwie tej szacownej świątyni również możemy zobaczyć na starej fotografii (została prawdopodobnie wykonana w latach 30. ub. wieku). Widać tam parafian, którzy tłumnie stoją m.in. na moście prowadzącym do tego kościoła. Pomiędzy zebranymi ludźmi wędruje ksiądz. Być może zbiera pieniądze na tacę.

Zakochani w Zwierzyńcu

Gdy się temu zdjęciu przyjrzymy, w oddali, zauważymy także okolicznych włościan. Stoją lub siedzą na ławkach. Na starych, zwierzynieckich zdjęciach chłopi nie pojawiają się zbyt często. Ówczesnych fotografów bardziej chyba interesowały rodziny urzędników, miejscowe zabytki, wille (m.in. słynna Plenipotentówka, której fotografie pojawiały się także na widokówkach), malownicze krajobrazy. Nie brakuje też zdjęć portretowych (często były one wykonywane w fotograficznych atelier) na których widać ludzi ubranych w szykowne ubrania.

– Zwierzyniec zawsze miał swój unikatowy, subtelny charakter. To miasto pełne tajemnic i bogatej historii. Niezwykła jest też miejscowa architektura i przyroda – podkreśla Adam Gąsianowski. – Nie wszyscy muszą to doceniać. Wiele osób w tej miejscowości jest jednak zakochanych. Mnie to miasto fascynuje. Jak widać na starych zdjęciach, takich ludzi jak ja nie brakowało także sto lat temu.

od 7 lat
Wideo

Krzysztof Bosak i Anna Bryłka przyjechali do Leszna

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Tak wyglądał Zwierzyniec na starych zdjęciach: ze zbiorów zamojskiego Muzeum Fotografii - Zamość Nasze Miasto

Wróć na belzyce.naszemiasto.pl Nasze Miasto